Wakacje na Martynice. 14 dni z dziką naturą i lasami tropikalnymi w europejskim raju Karaibów

A co jeżeli znane powiedzenie „Marta grzechu warta” ma zupełnie inne, geograficzne, a w istocie turystyczne źródło? To oczywiście taki suchar na początek, ale faktem jest, że ta karaibska wysepka jest jak najbardziej warta odwiedzenia, nie koniecznie grzeszenia… Ten artykuł to w zasadzie taki gotowy plan 14-dniowej podróży po Martynice, aczkolwiek zachęcamy do kreatywnego podejścia. Wszelkie sensowne zmiany dozwolone, a nawet mile widziane. My tylko wskazujemy na ciekawe miejsca wyspy, atrakcje turystyczne i miejsca do przenocowania. Informujemy również jak najłatwiej dojechać z lokacji do lokacji. Oto Martynika! A czego między innymi dowiesz się z poniższego tekstu?

  • Nazwa Martynika faktycznie nie ma związku z żadnym żeńskim imieniem, ale odnosi się do wyjątkowo bujnej roślinności porastającej tą piękną wyspę.
  • To właśnie stąd pochodziła niegdyś ogromna część europejskich zapasów trzciny cukrowej oraz niezwykle smakowita czekolada. Dzisiaj z wyspy eksportuje się ogromne ilości bananów i kawy.
  • Jest tutaj pewien wulkan, dzisiaj drzemiący, ale niegdyś nader aktywny. Spowodował on na początku XX wieku spore zniszczenia. Owszem, można się na niego wdrapać!
  • To prawdziwy raj na ziemi. Turyści od dawna nazywali Martynikę „wyspą kwiatów” – dowiesz się niebawem dlaczego…

Martynika – gdzie leży i jaka jest tajemnica jej nazwy?

Aby znaleźć tą piękna wyspę na mapie trzeba szukać archipelagu Wysp Nawietrznych w Małych Antylach, a więc na wodach Oceanu Atlantyckiego. Miejscami odniesienia niechaj będą dwa niezależne państewka – Dominika na północy i Saint Lucia na południu. Mowa oczywiście o Karaibach, choć Martynika jest zamorskim departamentem Francji, a wiec formalnie należy do Unii Europejskiej. Płaci się tutaj w euro i mówi się po francusku.

Nie trzymajmy dłużej w napięciu w temacie samej nazwy. Niestety, ta nie jest żadnym nawiązaniem do imion żeńskich, ale odnosi się do wyjątkowo bujnej roślinności porastającej wyspę. Słowem „madiana” (wyspa kwiatów) czy „madinina” (żyzna wyspa z bujna roślinnością) określali ją Krzysztofowi Kolumbowi tubylcy u progu XVI wieku. Okrętowy etnograf prawdopodobnie zapisał ją w wersji zniekształconej – Martynika.

Martinique island highly detailed physical map
Mapa Martyniki, licencja: shutterstock/By bogdanserban

Krótka historia Martyniki – co warto wiedzieć

Jak wspomnieliśmy już wyżej, ojcem-odkrywcą lądu był Krzysztof Kolumb, a stało się to w 1502 roku. Pierwotny lud Karaibów zaciekle stawiał opór następującej potem europejskiej kolonizacji, ale musiał skapitulować w obliczu przewagi technologicznej Europejczyków, a zwłaszcza Francuzów. Ci ostatni szybko zdali sobie sprawę, że Martynika oferuje sprzyjające środowisko dla wielu potencjalnie dochodowych upraw. Żyzne gleby, klimat tropikalny i obfite opady sprawiły, że rozkwitał wielkie plantacje trzciny cukrowej i tytoniu. W pracy wykorzystywano niestety wielu afrykańskich niewolników.

Niewolnictwo prosperowało na Martynice przez całe stulecia, stając się tragiczną podstawą gospodarki kolonialnej. Dopiero 22 maja 1848 roku na mocy rozkazu rządu francuskiego oficjalnie je zniesiono. Dzisiaj upamiętnia się historię niewolnictwa na wyspie w wielu miejscach, a Martynika w dalszym ciągu walczy o bardziej inkluzywne i egalitarne społeczeństwo.

Located in the town of Diamant in Martinique, the Cap 110 memorial is a tribute to all the slaves who suffered the slave trade in Martinique.
Cap 110 – pomnik ku czci niewolników w pobliżu miasteczka Diamant, licencja: shutterstock/By GillesBelanger

Warto zapamiętać jeszcze jedną datę. 19 marca 1946 roku, po wielu debatach parlamentarnych, Martynika stała się samodzielnym departamentem francuskim. Umożliwiło to skorzystanie ze środków rozwoju gospodarczego i społecznego, ale z drugiej strony doprowadziło do debat na temat asymilacji kulturowej i tożsamości Martyniki. Dzisiaj wyspa wchodzi w skład Unii Europejskiej, czerpiąc z jej zasobów finansowych i cywilizacyjnych.

Martynika – jak się najłatwiej dostać tutaj z Europy

Na początek bardzo dobra informacja. Jako że Martynika wchodzi formalnie w skład Unii Europejskiej, Europejczycy nie muszą martwić się o wizę wjazdową czy paszport. W zupełności wystarczy ważny dowód osobisty. O nim trzeba jednak bezwzględnie pamiętać, podobnie jak o jakimś środku na komary i muszki – często tutaj dokuczliwe.

No dobrze, ale co z dotarciem na miejsce? Tutaj też nie powinno być większych problemów. Wystarczy dotrzeć do lotniska w Paryżu (najlepiej tanimi liniami lotniczymi, vide Wizz Air), a stąd już są bezpośrednie loty na Martynikę. Obsługuje je Air France, a przelot trwa około 11 godzin i kosztuje zazwyczaj w granicach 700 euro. Z docelowego lotniska w Lamentin można łapać taksówkę do centrum stolicy, ale to raczej droższa opcja. Najkorzystniej jest od razu przy lotnisku wypożyczyć samochód (cena to 10-20 euro na dobę). Dodajmy tutaj, iż sieć transportu publicznego nie jest na Martynice najwyższej jakości. Warto być w pełni elastycznym i swobodnie odkrywać uroki wyspy.

Po około 10 minutach jazdy autem Twoim oczom ukażą się zabudowania stolicy Martyniki – Fort-de-France. To tutaj zaczyna się Twoja wielka, 14-dniowa przygoda w europejskim raju Karaibów! Prawda jest taka, że jeżeli zamierzasz wpaść na Martynikę tylko na jeden czy dwa dni – najlepiej sobie daruj. Dopiero tydzień, a najlepiej dwa spędzone w tym urokliwym zakątku świata oddają w pełni smak tej karaibskiej przygody. Jest tutaj naprawdę wiele do zobaczenia i przeżycia. Ten plan rozpisano właśnie na 14 dni, po brzegi wypełnionych atrakcjami turystycznymi. Martynika zaskoczy nie jeden raz!

Panoramic picture of the island of Martinique, with the town of Anse d'Arlet in the center, grande anse beach on the left side and the diamond rock on the right side.
Panoramiczny widok z samolotu na Martynikę, licencja: shutterstock/By boitrelle+kevin

Dzień pierwszy: zacumowanie w Fort-de-France

To właśnie tutaj zaczyna większość podróżników odwiedzających Martynikę. Wcale nie dlatego, że stolica jest jakąś tam wyjątkowo atrakcyjną miejscówką, ale dlatego że po prostu jest idealną bazą wypadową. Jakby nie patrzeć Fort-de-France leży w niemalże samym centrum wyspy i wszędzie stąd jest blisko. To stąd także ruszają przeróżne wycieczki krajoznawcze, a do portu dobijają statki wycieczkowe.

Miejsca hotelowe w Fort-de-France

Do wyboru noclegu warto podejść poważnie, bo to będzie właśnie Twoja główna baza wypadowa na kilka najbliższych dni. Oto trzy propozycje z Booking.com, które cieszą się sporym uznaniem turystów i znajdują się w trzech grupach cenowych – od opcji najdroższej do najtańszej.

Simon Hotel – zabukuj tutaj!

To czterogwiazdkowy obiekt i najwyższy standard w okolicy. Oczywiście wszystkie pokoje na pokładzie są wyposażone w klimatyzację i nowoczesne udogodnienia. Niektóre mają odrębna część wypoczynkowa. Są również dwie restauracje, bar i prywatny parking. Co ważne, do centrum stolicy jest niecałe 400 metrów.

Residence Fort Savane – zabukuj tutaj!

Nazwa nie jest przypadkowa, gdyż obiekt znajduje się naprzeciwko parku miejskiego „La Savane”. Do wyboru są podwójne pokoje oraz apartamenty typu studio, we wszystkich jest telewizja kablowa i bezpłatne wi-fi. Gościom udostępniono piękny dziedziniec z ogrodem.

Appartement à Didier – zabukuj tutaj!

To kompletnie nowa oferta noclegowa w mieście. Mało tego, jedna z najtańszych. Goście mogą tutaj wynająć apartament z tarasem i widokiem na ogród. Poza sypialnią jest także salon, telewizor z płaskim ekranem oraz aneks kuchenny i łazienka z prysznicem. Czy trzeba czegoś więcej oszczędnemu turyście?

Dzień drugi: co warto zobaczyć w samej stolicy?

Ten dzionek warto poświęcić na aklimatyzację w nowym miejscu i poznanie bezpośredniego otoczenia. Fort-de-France to miasteczko historyczne pochodzące z XVII wieku. Zaraz pierwszego dnia warto rzucić okiem na tutejsze forty (stąd obecna nazwa stolicy) z XIX wieku, w których dzisiaj znajduje się baza marynarki francuskiej. Spore wrażenie robi również kolonialna architektura, a w parku miejskim można podziwiać pomnik Josephine de Beauharnais, żony słynnego Napoleona Bonaparte.

Chwilkę warto poświęcić wizycie na dwóch miejskich targowiskach: rybnym i przypraw. Prawda jest taka, że Martynika nie należy do najtańszych miejsc turystycznych, więc lepiej zaopatrzyć się w jedzenie i przygotowywać je osobiście w zaciszu hotelowym. Co jest godne polecenia? Świeże owoce (mini banany!), lokalna czekolada i kawa. Dobry zastrzyk energii, bo już jutro ruszasz na pierwszą wycieczkę z prawdziwego zdarzenia! Martynika czeka…

Widok z morza domów na zboczach w Fort-de-France, stolicy Martyniki, departament zamorski Francji.
Domy na zboczach w Fort-de-France, stolicy Martyniki, licencja: shutterstock/By tmoran

Dzień trzeci: wyprawa do Les Trois-Ilets

Les Trois-Ilets to nadmorski kurort turystyczny, położony po drugiej stronie zatoki Fort-de-France. Aby do niego dotrzeć najlepiej skorzystać z łodzi. Kursują one z portu cały dzień, a podróż w obie strony kosztuje 7 euro. A co zobaczyć i robić na miejscu?

The Savane des Esclaves

To niesamowite muzeum terenowe w formie skansenu rekonstruuje Martynikę z epoki kolonialnej, Znaleźć tutaj można 25 tradycyjnych chat kreolskich z wyobrażeniami indian, którzy zamieszkiwali wyspę przed jej kolonizacją. Zanurz się w historii sprzed 400 lat, aż do czasów zniesienia niewolnictwa. Poznaj stare metody wytwarzania mąki z manioku, cukru z trzciny cukrowej i kakao. W repertuarze skansenu są edukacyjne warsztaty.

Martinique, the picturesque old sugar refinery of Les Les trois Ilets
Zabudowania historycznej plantacji trzciny cukrowej koło Les Trois-Ilets, licencja: shutterstock/By packshot

Na początku wizyty w tym miejscu można obejrzeć film dokumentalny informacyjny, ale i tak warto zapłacić 12 euro za przewodnika, który bardzo ciekawie opowiada. Niestety szybko się przekonasz, że Martynika miała kiedyś bardzo mroczne oblicze.

Plaże w okolicy

Polecamy Tobie zwłaszcza plażę Le Meridien, przy brzegu której można obserwować wiele interesujących gatunków ryb. Jest tutaj wyjątkowo cicho i spokojnie, ale dla tych którzy wolą większy zgiełk polecić wypada plażę Anse Mitan, która zawsze tętni życiem. Tam można skorzystać z przejażdżek skuterem wodnym, lekcji kitesurfingu lub windsurfingu, a także kilku wycieczek snorkelingowych. Zregenerować się zaś można w jednej z nadmorskich restauracji, choć taniej będzie kupić jedzenie w jednej z budek – wyśmienite tuńczyki z rożna.

Dom żony Napoleona

Znajduje się on na oddalonej 2 kilometry od miasta plantacji trzciny cukrowej. Josephine de Beauharnais urodziła się tam w 1763 roku, a dzisiaj można odwiedzić niewielkie muzeum poświęcone jej życiu. Niechaj to będzie zwieńczenie długiego dnia w Les Trois-Ilets. Czas na powrót do Fort-de-France.

Dzień czwarty: zbadaj trasę Route de la Trace

Czyli kolejna wycieczka! Route de la Trace uważana jest nie bez kozery za najpiękniejszą drogę na Martynice. Wiedzie w faktycznie przepięknych okolicznościach przyrody ze stolicy aż do miasteczka Morne-Rouge. W sumie 28 kilometrów przez zapierające dech w piersiach krajobrazy w środku tropikalnego lasu, a po drodze wiele punktów widokowych i innych szlaków turystycznych. Kilka miejscówek można odwiedzić przy okazji…

Bazylika Sacré-Coeur

Ta świątynia stoi przy drodze z Fort de France do ogrodu botanicznego, o którym za chwilę… Jest ona w istocie wierną repliką paryskiego Montmartre. Budowę zakończono w 1929 roku, a przed kościołem znajduje się taras widokowy, z którego rozpościera się oszałamiający widok na Fort de France i całą zatokę. To mocny początek wycieczki!

Jardin de Balata

Miejsce to znajduje się kilkanaście kilometrów na północny-zachód od Fort-de-France. To nic innego jak przepiękny ogród botaniczny i w tym miejscu wyjaśnia się dlaczego Martynikę zwano niegdyś „Wyspą kwiatów”. Otwarty w 1986 roku skansen przyrodniczy stał się domem dla wielu gatunków drzew, krzewów i kwiatów, także tych zagrożonych. Wspaniałe okazy flory zebrano z pasa międzyzwrotnikowego różnych zakątków Ziemi. W tutejszym arboretum prowadzi się badania nad roślinami. Uwaga, można spotkać kolibry! Wstęp do ogrodu kosztuje około 20 euro, a na zwiedzanie trzeba przeznaczyć minimum 2 godziny.

Miasteczko Morne-Rouge

Miejsce to niezwykłe, gdyż położone u stóp drzemiącego wulkanu Montagne Pelee, który stanie się z automatu kolejnym punktem zwiedzania Martyniki. Okolicę najlepiej zwiedzać na rowerze, ale piechotą też jest fajnie. Warto odwiedzić pobliskie Domaine d’Emeraude, czyli 80-hektarowy ogród z kilku kilometrową ścieżką przez las tropikalny. To taka przyrodnicza dogrywka po emocjach w Jardin de Balata rankiem.

W Morne-Rouge jest też świetna restauracja Le Bambou, gdzie można skosztować kreolskich specjałów, takich jak placki z dorsza na mleku kokosowym czy flambirowane banany. Z menu i opiniami gości można zapoznać się tutaj.

Dzień piąty: relaks w Fort-de-France – katedra, biblioteka…

Taki dzień potrzebny jest zawsze! Przed Tobą wspinaczka na górę Pelee, więc kolejną dobę warto spędzić na błogim leniuchowaniu. Oczywiście warto nadal wyjść w miasto i pobuszować po targowiskach. Jeżeli dotąd nie udało się zobaczyć miejskiej Katedry St. Louis z XIX wieku to warto to nadrobić. Niebieskie elementy elewacji świetnie wpisują się w karaibski klimat.

Koniecznie zajrzyj też do Biblioteki Schoelcher’a. Jej fundator Victor Schœlcher był znanym abolicjonistą, walczącym z niewolnictwem na wyspie. Pod koniec XIX wieku przekazał ogromne zbiory (9000 książek) władzom Martyniki pod warunkiem, że zostaną one udostępniane każdemu. Co ciekawe budynek Biblioteki zbudowano pierwotnie w Paryżu i dopiero potem rozłożono przenosząc do Fort-de-France.

Dzień szósty: podbijanie wulkanu Pelee

Wejście na górę Pelee to jedno z najciekawszych wyzwań trekkingowych na wyspie. Warto ze stolicy ruszyć (znowu piękną trasą Route de la Trace) z samego rana, gdyż później wulkan zaczyna spowijać mgła, nieco utrudniająca wspinaczkę. Trzeba przyznać, że ścieżka jest dość stroma – nie dla każdego raczej. Szlak prowadzi na wysokość 1395 metrów nad poziomem morza, na sam szczyt wulkanu. Nie trzeba dodawać, że z góry widoki nie z tej ziemi i efekt „wow” zapewniony.

Mount Pelee in Saint-Pierre, Martinique FWI
Wulkan Pelee na Martynice, licencja: shutterstock/By chromoprisme

Na tą wymagającą trasę trzeba zabrać ze sobą wodę, płaszcz przeciwdeszczowy na wypadek deszczu i coś do jedzenia, aby w razie potrzeby odzyskać siły. Pamiętaj, że znajdziesz się całkiem wysoko, więc może wiać i być znacznie chłodniej niż na dole. Będzie momentami ślisko, a dotarcie na szczyt zajmie przynajmniej 3 godziny. Zdjęcia na Instagrama będą jednak przednie!

Dzień siódmy: śladami wulkanu Pelee – Saint Pierre

Tak, temat wulkanu nie został jeszcze do końca wyczerpany. Następnego dnia warto odwiedzić miasteczko, które na własnej skórze odczuło ponad 100 lat temu niszczycielską moc Pelee. Do Saint Pierre można dotrzeć najszybciej trasą wzdłuż wybrzeża (około 30 kilometrów i 40 minut). Inną opcją jest prom wycieczkowy.

Miasteczko Le Carbet

Po drodze warto zahaczyć o tą miejscówkę, w której podobno 15 czerwca 1502 roku miał wylądować Krzysztof Kolumb. Również w Le Carbet mieszkał pod koniec XIX wieku słynny malarz Paul Gauguin.

A co zobaczyć na miejscu? Przede wszystkim piękny kościółek Saint-Jacques z XIX wieku (choć pierwsza, dominikańska świątynia istniała tutaj już w wieku XVII). Zwróć uwagę na przepiękne błękitne zdobienia i żyrandole w środku. Podobno kiedyś z kościoła istniał podziemny tunel prowadzący do Saint Pierre. Ponadto w Le Carbet znajduje się słynny pomnik stopy niewolnika. Jest też całkiem ładna plaża.

Witaj w Saint Pierre!

Miasto zniszczył wulkan Pelee w 1902 roku, więc to takie „karaibskie Pompeje”. Ponoć wówczas przetrwała tylko jedna osoba – więzień o imieniu Cyparis, którego loch można zobaczyć. Inna miejska legenda dodaje jeszcze dwie osoby ocalałe: portowego rybaka i dziewczynę chroniąca się na łódce przy plaży. Do dziś oglądać można ruiny teatru zniszczonego wówczas i kilku osmolonych budynków, przyozdobionych zresztą muralami.

St Pierre of Martinique before its destruction by the eruption of Mount Pelee on May 8, 1902, vintage engraved illustration. From the Universe and Humanity, 1910.
Historyczne zdjęcie – Saint Pierre chwilę przed zniszczeniem przez Wulkan Pelee w dniu 8 maja 1902 roku, licencja: shutterstock/By morphart

W pobliżu Saint Pierre znajduje się ciekawe Zoo. Wstęp kosztuje około 15 euro, ale szczerze? Warto wydać znacznie więcej by zobaczyć poza standardowymi tygrysami także sepy, mrówkojady, flamingi oraz wiele gatunków motyli i papug. Jeżeli dopisze szczęście zobaczysz kopulujące żółwie morskie. I jeszcze jedno – zachody słońca na plaży Saint Pierre są wyjątkowe!

Dzień ósmy: czarna plaża i wodospad

Z Fort-de-France warto wyjechać już wczesnym rankiem. Kierować się należy zachodnim wybrzeżem wyspy na północ i zatrzymać się w pobliżu Anse Couleuvre au Precheur. Parking ma tylko 10 miejsc, więc tym bardziej warto ruszyć jak najwcześniej. Uwaga, będzie sporo maszerowania!

Szlak turystyczny zaczyna się tutaj od pięknej czarnej plaży (pochodzenia wulkanicznego) Anse Couleuvre, długiej na kilkaset metrów, a znajdującej się naprzeciwko malowniczej wysepki La Perle. Ciągnie się następnie przez 18 kilometrów, przecinając dziewiczy las, aż do małego miasteczka Grand’ Riviere. Po drodze punktem obowiązkowym zwiedzania niech będzie wspaniały, największy na Martynice wodospad Couleuvre. Po drodze bardzo pachnie kakaowcem… Przynajmniej 6 godzin chodzenia, więc nie zapominaj o wodzie i przekąskach!

Couleuvre Waterfall - the highest waterfall on the Martinique located in the jungle on the slopes of the Mount Pelee volcano
Wodospad Couleuvre, największy na Martynice, licencja: shutterstock/By photoshooter2015

Dzień dziewiąty: pożegnanie z Fort-de-France

Najwyższy już czas ruszać na południe Martyniki. Ostatni dzień w stolicy warto spędzić na zrobieniu ostatnich zakupów i ostatnich zdjęciach na Instagrama. Ten dzień na regenerację jest potrzebny, zwłaszcza po wczorajszej długiej wędrówce po północnych rubieżach wyspy. Dla bardziej aktywnych – można się przejechać (być może wyjątkowo busem lub taksówką) do Rumiarni Clement. Wejście tam kosztuje około 12 euro, ale można poznać metody pędzenia rumu, oraz skosztować co nieco. To tak w ramach uczczenia jutrzejszej przeprowadzki.

Dzień dziesiąty: nowe miejsce noclegowe

Poniżej znajdziesz dwa rekomendowane przez Booking.com miejsca hotelowe na południu wyspy. Znacznie to ułatwi eksplorację tego zakątku Martyniki. Być może jesteś jeszcze na lekkim kacu po wczorajszych odwiedzinach w rumiarni, więc warto gdzieś odpocząć.

Village Pierre & Vacances Sainte Luce – zabukuj tutaj!

Obiekt znajduje się w miejscowości Saint-Luce. To w zasadzie wioska noclegowa, która oferuje przytulne apartamenty, a do tego 3 bary, 3 restauracje, centrum sportów wodnych i klub nurkowy. Znajduje się kilka metrów od plaży.

Hotel-Restaurant La Dunette – zabukuj tutaj!

To już miejscówka w Sainte-Anne. Wszystkie pokoje w hotelu wyposażone są w telewizor z dostępem do kanałów satelitarnych. Z balkonów można podziwiać widoki na morze. Codziennie rano w obiekcie serwowane jest śniadanie w formie bufetu.

Dzień jedenasty – trzynasty: chillout na południu Martyniki

Od tego momentu w naszej propozycji planu podróży po Martynice nie ma już żadnej spiny. Te trzy dni wypełnione być powinny głównie słońcem i leżakowaniem na plaży, ewentualnie imprezkami na mieście. Innymi słowy, chillout pełną gębą.

Piękne plaże południa

Najbardziej znaną plażą Martyniki jest chyba plaża Salines. Mieści się około 3 kilometry na południe od miasteczka Sainte-Anne. Długi, blisko kilometrowy pas wybrzeża pięknie dekorują rosnące z boku palmy kokosowe. Poczujesz się trochę jak Robinson Cruzoe, albo bohater „Cast Away”, o ile znajdziesz piłkę do siatkówki imieniem Wilson.

Drugą ciekawą plażą jest Anse Dufour, znana przede wszystkim z występowania dużej ilości żółwi morskich. Nurkowanie z nimi to czysta przyjemność.


Beautiful exotic Salines beach in the Caribbean, Martinique
Piękna i egzotyczna plaża Salines na południu Martyniki, licencja: shutterstock/By photoshooter2015

Snorkeling w Grand Anse d’Arlet

Mowa o małym miasteczku, w którym punktem charakterystycznym jest malowniczy kościółek. Ale zajrzeć tutaj powinni przede wszystkim miłośnicy snorkelingu, czyli nurkowania z rurką. Wyznaczone jest na plaży specjalne miejsce do nurkowania z rybami, a zobaczyć można mnóstwo kolorowych gatunków.

Szlak Morne Larcher

Ten szlak wędrówkowy na północy wyspy ma prawie 5 kilometrów długości. Kształt tutejszych wzniesień górskich nieco przypomina leżącą kobietę, więc naturalnie od razu skonfigurowano legendę o drzemiącej olbrzymce. Szczyt najwyższego wzniesienia to jej pierś… Szlak jest dość wymagający, bo mało jest terenów płaskich i ciągle trwa wspinaczka do góry. Widoki rekompensują trudy!

Dzień czternasty i ostatni: pożegnanie z Martyniką

Czas już wracać do Fort-de-France, a stamtąd ruszać na lotnisko. Nie zapomnij kupić pamiątek z tej wspaniałej podróży! Być może warto skusić się na zakup słynnej czekolady, która według licznych smakoszy uznawana jest za lepszą od belgijskiej. Słodkie wspomnienia z Martyniki…

Two bright yellow lemon pineapple tropical drinks. Blue sunny sky with clouds, calm water, romantic cocktail beach scenery.
Ostatni tropikalny drink na pożegnanie, licencja: shutterstock/By blueseacz

Kiedy wybrać się na Martynikę?

Najbardziej optymalnym terminem będzie z pewnością pora sucha, trwająca od połowy grudnia do połowy kwietnia. W tym czasie liczyć można na ciepłą i słoneczną pogodę z temperaturami sięgającymi 28-30 stopni Celsjusza. Rozkwita wówczas pięknie tropikalna przyroda, kwitnie cała Martynika.

Poprzedni

Wycieczka na Vanuatu – wyspiarskie państwo któremu grozi zagłada klimatyczna

Vancouver w 3 dni – co musisz zwiedzić podczas kilkudniowej wycieczki?

Następny

Dodaj komentarz